niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 4 "Cześć świry!"

-Nadia! Czekaj!- zawołałam przyjaciółkę wychodzącą szybkim krokiem z Emirates Stadium.
-po co? Żebyś znowu robiła mi wyrzuty? -Zawołała wściekła Nadia.
-Nie- dogoniłam ją.- Wiesz, że trudno mi to powiedzieć, ale przepraszam- westchnęłam.
-Wspaniałomyślnie zechcę Ci wybaczyć.
-Och, dziękuję milordzie- zawołałam teatralnie i obie wybuchłyśmy śmiechem. Chwilę później wyszli Łukasz z Aaronem.
-Oo, widzę, że się zaprzyjaźnili.- zauważyła Nadia.
-To chyba dobrze.- powiedziałam widząc Aarona siedzącego „na barana” u Łukasza.
-Sjema!- krzyknęli równocześnie.
-Cześć świry!- zaśmiała się Nadia.

Usłyszeliśmy pisk opon, trzask i zgrzyt metalu. Wszyscy odwróciliśmy się. Ford mustang Nadii miał cały zgnieciony tył. Z białego Porsche Carrera wysiadł sprawca wypadku, Olivier Giroud.
-Olivier! Ty idioto!- wrzasnęła Nadia.- Do diabła, zobacz jak to wygląda!
-Przepraszam, naprawdę mi przykro, zapłacę za szkody.- gorączkował się Olivier.- Ale pod jednym warunkiem.-  uśmiechnął się szeroko.
-Jakim do cholery?!
-Pójdziesz ze mną, w ramach przeprosin na kawę.
Mina Aarona zmieniła się diametralnie. Wyglądał jakby chciał na miejscu zabić Girouda. 
-no dobrze- westchnęła Nadia.- Kiedy?
-Teraz. 
Aaron podszedł do Nadii.
-Co ty do cholery robisz? Przecież cały Arsenal wie że Giroud się do Ciebie ślini!- Ramsey był wściekły.
-Boże, to tylko kawa.- westchnęła dziewczyna i go pocałowała.- Ja idę. Pa kochanie.- powiedziała i odeszła.
-To pojedziemy naszym autem.- zadecydował Łukasz. każdy poszedł w swoją stronę.
*Nadia*
Niezbyt chciałam iść na tą kawę z Olivierem, no ale cóż. Zrobiłam to z grzeczności. 
-Panie przodem- powiedział i przepuścił mnie w drzwiach.
"też mi gentleman"- pomyślałam
-Wiesz Nadinko-od kiedy on tak do mnie mówi?!- naprawdę mi przykro z powodu twojego auta. 
-nie ma sprawy.- westchnęłam dłubiąc łyżeczką w szarlotce. Ukradkiem spojrzałam na zegarek. Dopiero 18. O boże.
-Nadia, a może byśmy poszli do mnie, obejrzelibyśmy jakiś film?- zaproponował Giroud.
Zgodziłam się. Bo niby co mogłoby się stać złego?

*
Dojechaliśmy do domu piłkarza. Był naprawdę ładnie urządzony, z gustem. Znajdował się naprzeciwko Stamford Bridge.
Olivier włączył film. Był cholernie nudny. Po jakimś czasie Olivier przysunał się niebezpiecznie blisko.
-Ten film jest nudny-powiedział półgłosem zdejmując moją koszulkę.
-Co ty robisz?! Pojebało cię? Zostaw mnie!- wyrwałam mu koszulkę.
-Nie denerwuj się, złość piękności szkodzi.- objął mnie.
Przydepnęłam mu stopę obcasem i wybiegłam. Ubrałam się szybko i roztrzęsiona zadzwoniłam do Pauli.

*Paula*
-Naduś! Coś się stało? 
-Takk... Mogłabyś podjechać na Fulham Road? Czekam pod Stamford Bridge.
-Jasne, ale po co?
-nie pytaj. Przyjedź.- przerwała mi.
-Okej...
Złapałam kluczyki, krzyknęłam że wychodze i 5 minut później byłam już na miejscu.
-Co się stało?- zapytałam Nadię, gdy zajęła już miejsce pasażera.
-Olivier... on chciał mnie zaciągnąć do łóżka!-  wyjąkała, a następnie się rozpłakała.
-Osz to skurwysyn!- zawołałam  i się zatrzymałam.


~
Z góry przepraszam za przekleństwa i tak długą przerwę :3 miłego czytania.